Kolejny wieczór spędziłam śmiejąc się z chłopakami. Poznawaliśmy się, a ja bardzo ich polubiłam i wydaje mi się, że z wzajemnością. Z nimi czułam się szczęśliwa i nawet nie miałam najmniejszej ochoty by znowu się ciąć. Chwilę przed drugą w nocy rozeszliśmy się. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, przebrałam się w nową pidżamę i wyszłam na balkon. Wspominałam, że "mój" pokój ma balkon? Spojrzałam na niebo i uśmiechnęłam się. Gdy poczułam podmuch wiatru na mojej skórze przez który zadrżałam, wróciłam do pokoju. Położyłam się.
-Nienawidzę was - szepnęłam przez łzy. - Po co mnie braliście, do cholery?! - krzyknęłam.
-Lily, spokojnie - powiedziała Amy. Podeszła do mnie i położyła mi dłonie na ramiona. Odsunęłam się gwałtownie.
-Nie dotykaj mnie.
-Lily, proszę.
-Nienawidzę was - powtórzyłam, patrząc na Grega. Stał niewzruszony kawałek dalej. Zanim stały ich dzieciaki. Ciekawe czy je też pieprzy? - Jesteście najgorsi - i wyszłam. Idealnie trafiłam na deszcz. Ja to mam szczęście... Zatrzymałam się na końcu ulicy, niezdecydowana gdzie mam pójść. Wtedy poczułam szarpnięcie za ramię.
-Co ty sobie wyobrażasz, gówniaro? - momentalnie mój policzek zaczął piec. Znowu mnie uderzył...
-Kurwa, zostaw mnie! - krzyknęłam wyrywając mu się.
-Uważaj na słowa - złapał mnie za łokieć i agresywnie pociągnął w boczną uliczkę. - Trzeba cię trochę utemperować, co? - warknął ściągając ze mnie spodnie.
-Nie masz prawa, do cholery! - krzyczałam, płacząc. - Zostaw mnie!
-Hej, Lily, nie płacz - usłyszałam zmartwiony głos nad uchem. Znowu miałam koszmar? A Zayn już drugi raz pojawia się tutaj.
-Przepraszam - wymamrotałam w szyję obejmującego mnie chłopaka, chociaż może lepiej będzie jeśli nazwę go mężczyzną?
-Śpij, mała.
I to uczyniłam.
Następnego dnia obudziłam się sama. Wzięłam prysznic i ubrałam się, po czym zeszłam do kuchni gdzie zastałam jedynie Zayna. No cóż, było jeszcze wcześnie. Przywitałam się i zabrałam za robienie herbaty. Czułam się przy nim nieco niezręcznie.
-Wcześniej często miewałaś koszmary? - zapytał, gdy zalewałam napój.
-yhm, codziennie - powiedziałam cicho. Odwróciłam się tyłem do blatu i oparłam o niego. -Przepraszam, że znowu cię tak "wykorzystałam" - dodałam, a on tylko skinął głową. Podszedł do mnie i oparł ręce na blacie, po obu moich stronach.
-W takim razie od dzisiaj śpisz ze mną - powiedział po chwili zamyślenia.
-Co? - serce biło mi jak oszalałe. O czym on mówi? To nie zalicza się jako pedofilia? Halo, jestem dzieckiem!
-Wolisz co noc krzyczeć z przerażenia czy moje imię z przyjemności? - zapytał poważnie, pochylając się nade mną. Uniosłam głowę by spojrzeć na jego twarz, która nie zdradzała zbyt wielu emocji. Moje serce jakimś cudem zdołało jeszcze przyspieszyć i miałam wrażenie że zaczynałam się trząść. Musiałam wyglądać komicznie.
-Spokojnie, tylko żartuję - zaśmiał się. Cholera, Zayn. Mógłbyś się już odsunąć. - Ale serio, śpij ze mną - złapał mnie za rękę i podwinął rękaw. Cały czas nie patrzył na mnie. - Wydaje mi się, że wtedy jesteś spokojniejsza, może koszmary ustąpią - przejeżdżał palcami po moich cięciach.
-To dziwne - powiedziałam po chwili. - Pamiętasz, że jestem dzieckiem?
-Przecież nic ci nie zrobię, Lily. Za kogo ty mnie masz? - chyba się zdenerwował... Spuściłam głowę.
-Czasem osoby, po których nie spodziewasz się... takich rzeczy potrafią zaskoczyć - powiedziałam cicho i zagryzłam wargę. Zayn westchnął i puścił moje ręce. Położył dłonie na moich policzkach i uniósł moją głową tak, bym spojrzała mu w oczy.
-Obiecuję, że nic ci nie zrobię. Nie byłbym w stanie skrzywdzić kobiety - czemu on jest tak blisko mnie? - Przez te dwa dni tak bardzo cię polubiłem, że nie dam cię skrzywdzić nikomu, Lily - czy mi się wydaje czy on jest jeszcze bliżej? Nagle westchnął i szybko się odsunął.
-Dziękuję, Zayn - powiedziałam, patrząc na kafelki. Chłopak mruknął coś pod nosem i wyszedł z kuchni.
O godzinie dwunastej siedziałam w salonie z czwórką chłopaków. Od czasu naszej porannej rozmowy z Zaynem nie widziałam go, reszta też.
-No i co Lily, w poniedziałek do szkółki, co? - Harry trącił mnie ramieniem.
-Nie przypominaj mi - burknęłam.
-Ale przecież szkoła jest super! - wykrzyknął Lou.
-Żałosna - westchnęłam opierając się plecami o bok Louisa i kładąc nogi na Harrym.
-Nie za wygodnie ci?
-Dziękuję, tak mi pasuje - przymknęłam oczy. - Jeszcze tylko pół roku w tej szkole - westchnęłam.
-Czemu jej tak nie lubisz? - zapytał Liam.
-Gdy dzieciaki dowiadują się, że jesteś z domu dziecka nie masz już czego tam szukać.
-Nie masz znajomych? - zapytał zdziwiony Harry.
-Właściwie rozmawiam tylko ze stażystą, który nas uczy... - mruknęłam.
-Gustujesz w starszych, co? - lokaty poruszył śmiesznie brwiami. Walnęłam go w ramię.
-To nie moja wina - wydęłam dolną wargę, a on się zaśmiał.
-Ale ty śmiesznie wyglądasz - zahaczył palcem o tę wargę, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Ten chłopak jest naprawdę dziwny, ale go lubię. Zachichotałam, gdy chłopak włożył mi palce w dziurę na kolanie i zaczął mnie po nim "smyrać".
-Uspokój się - powiedziałam poważnie w jego stronę, a on wyszczerzył się w uśmiechu. Zacisnął dwa palce na moim kolanie, przez co zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Hej, dzieciaki - usłyszałam gdzieś za sobą. Odwróciłam się, by ujrzeć Zayna stojącego w przejściu między korytarzem a salonem.
-O, Zayn, gdzieś ty był od rana? - zapytał Liam, a ja cały czas chichotałam pod nosem. Głupi Harry.
-Wyszedłem się przejść - powiedział i przeszedł do salonu. W tym momencie lokaty złapał mnie za stopę, łaskocząc ją, a ja zaczęłam wymachiwać nogami, śmiejąc się.
-Litości, błagam - wyjęczałam. Harry nadstawił policzek wskazując na niego palcem. Spojrzałam na niego pytająco.
-No, czekam - ponaglał. Pokręciłam przecząco głową, a on znowu mnie łaskotał. Bolał mnie już brzuch od śmiechu i ledwo mogłam złapać oddech.
-Ok, ok, już! - przestał, a ja nachyliłam się w jego stronę. Gdy miałam pocałować jego policzek, on obrócił głowę i trafiłam prosto w usta. Odsunęłam się.
-Jezu, jaki ty jesteś głupi - burknęłam i schowałam twarz przy szyi Louisa. Czułam, że się rumienię.
-Ktoś tu się zawstydził - zanucił pod nosem, a ja załamana westchnęłam.
-Louuu - zajęczałam. - Zabierz go ode mnie - niebieskooki rozbawiony pogłaskał mnie po głowie. Czułam na sobie spojrzenie reszty, więc zasłoniłam twarz ręką.
-Wróćmy do oglądania czy coś - mruknęłam.